Przygotowania

Przed takim ogromnym wyzwaniem, jakim niewątpliwie jest wyprawa rowerowa na biegun, przygotowania do tego wydarzenia są kluczowe. Bez perfekcyjnego planu, bezkompromisowego sprzętu, nienagannej kondycji fizycznej, determinacji w osiągnięciu celów głównych wyprawy i niemałego budżetu, na Antarktydzie po prostu nie mam czego szukać!

Póki co skupiam się na wyszukiwaniu, zbieraniu informacji, planowaniu trasy. Sporo niewidocznej pracy i wiele godzin spędzonych przez monitorem komputera.

Prawie cała lista sprzętu, jaki będzie mi potrzebny jest już praktycznie gotowa (sprzęt). Na razie jestem pewien tego, że pojadę na rowerze marki Author, czyli firmą z którą współpracuję od wielu lat. Będzie to rower typu FatBike, model Sumo z 2018 roku. Ostatni w Polsce! Drugą marką jest Polski Extrawheel. Firma ta, wspiera moje wyprawy w przyczepki rowerowe, a od tego roku także w sakwy i torby rowerowe. Sporą część sprzętu Extrawheel’a miałem okazję testować jako pierwszy. Na Antarktydę, Extrawheel przygotował specjalny model jednokołowej przyczepki rowerowej o nazwie Mate, dedykowanej właśnie do rowerów FatBike.

Niedługo zacznę się rozglądać za patronami medialnymi wyprawy, którzy to będą mieli bardzo ważne zadanie nagłośnienia mojej ambitnej podróży. Nie mniejszą rolę powierzę patronom honorowym wyprawy. Oczywiście jest to tylko wstęp do poszukiwań sponsorów i partnerów wyprawy.

Już od jakiegoś czasu działa strona internetowa wyprawy na zasadzie sub-domeny mojej witryny głównej. Dzięki pomocy Camilo, wenezuelskiego grafika z Caracas, udało się strwożyć ciekawe logo wyprawy z motywem Antarktydy i w kolorystyce bieli, czerwieni i błękitu czyli głównych kolorów flag Polski i Antarktydy. Z czasem będzie się tutaj pojawiać wiele informacji związanych z przygotowaniami do wyprawy.

Przed wyprawą chciałbym zorganizować dwa małe wypady testowe ze sprzętem, który będzie mi towarzyszył na Antarktydzie. Pierwszy z nich na pewno będzie w Górach Izerskich, niedaleko mojego miejsca zamieszkania. W zimie są tam specyficzne warunki pogodowe. Poza testami związanymi ze sprzętem, jazdą na fatbike w różnych warunkach pokrywy śnieżnej chciałbym też zrobić mały event. Myślę, że ciekawie by wyglądała mała baza przed-wyprawowa, pokazanie tego, jak z grubsza będzie to wyglądać podczas głównej ekspedycji. Drugi, bardziej poważniejszy zimowy wypad byłby już poza Europą, ale w głównej mierze będzie to związane z moimi możliwościami finansowymi.

Za mną pierwsze przed-wyprawowe testy prowiantu. Główne posiłki podczas wyprawy na Biegun stanowić będą gorące dania liofilizowane, gotowane na roztopionym śniegu. Na pewno będę miał mleko w proszku, płatki owsiane, kaszki błyskawiczne, suszone mięso. Wciąż zastanawiająca jest dla mnie lista produktów, które mógłbym zabrać bez obawy, że zamarzną na kamień i nie będą zdatne do spożycia, narażone na długą ekspozycję na temperatury znacznie poniżej -20°C. O ile ciepły posiłek będę miał możliwość przygotować dwa razy dziennie (przed wyjściem z namiotu i zaraz po rozbiciu namiotu), tak nie mniej ważne będą kaloryczne przekąski podczas krótkich przerw na trasie. Wybierając produkty kierowałem się głównie ich kalorycznością, wartościami odżywczymi, łatwością przechowywania, o małej zawartości wody oraz preferencjami osobistymi. Podczas tygodniowego testu w stałej temperaturze -25°C, mroziłem między innymi: herbatniki, czekolady, nadziewane batony, chałwę, chlebek marcepanowy, musli, orzeszki ziemne, migdały, pestki dyni, sezamki, kabanosy, suszone morele. Większość z tych produktów tylko nieznacznie stwardniała i nadawała się do natychmiastowego spożycia. Jedynie krówki i morele dało się zgryźć dopiero po kilkunastu minutach od zaprzestania mrożenia. Dobrze sprawdziło się także suszone mięso, które po mrożeniu było praktycznie tej samej twardości co przez zamrażaniem. Podobnie suszone banany domowym sposobem. Po jednym wysuszonym bananie pokrojonym w plasterki pozostało 25 gramów owocu.

Podczas całodziennego i codziennego wysiłku z obciążeniem i sporymi oporami w temperaturach mocno minusowych myślę, że minimalna dzienna wartość energetyczna dla mnie, nie może być mniejsza niż 3000kcal. Znając siebie i tak wrócę z wyprawy lżejszy o co najmniej kilkanaście kilogramów.

Trochę wcześniej mroziłem olej do łańcucha Finish Line na warunki mokre. On także w temperaturze -25°C nie zamarzł, a jedynie nieznacznie zgęstniał. W sumie już mam pewność, że sprawdzi się podczas wyprawy.